Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-04-26

Mniej, gorzej, biedniej

Do UE łatwo się przyzwyczaić, można na nią narzekać i trzeba ją zmieniać na lepsze, ale kiedy jej nie ma – to boli

Z Mateuszem Szczurkiem rozmawia Łukasz Wilkowicz

Gdzie bylibyśmy gospodarczo, gdybyśmy nie weszli do UE? Jaki kraj mógłby być dla nas punktem odniesienia? Białoruś? Ukraina? Któreś z państw na Bałkanach?

Białoruś nie jest dobrym przykładem. A tym bardziej Ukraina, która przez cały okres swojej, przerwanej wojną, transformacji radziła sobie słabo. Pewnie moglibyśmy się porównywać z Serbią. Nie należy do Unii, lecz jakoś sobie radzi, np. jeśli chodzi o napływ kapitału zagranicznego. Ale ogólnie poziom rozwoju jest tam dużo niższy niż u nas. Porównując kraje przystępujące do UE w 2004 r. do ich „syntetycznych odpowiedników” – państw o podobnej wielkości, punktu startowego czy otwartości gospodarki, które nie stałyby się częścią Wspólnoty – można oszacować, że członkostwo w Unii pomogło im nadgonić dystans do dochodu na głowę w stosunku do Niemiec o 14 pkt. proc.

Patrząc na PKB na mieszkańca, to Serbia jest na poziomie zbliżonym do Białorusi. Co takiego daje nam Unia, że bez niej bylibyśmy na niższym poziomie – oczywiście pomijając pieniądze?

Jest wiele rzeczy, do których się przyzwyczailiśmy, a bez których byłoby odmiennie, nawet gdybyśmy sami podejmowali wysiłki poprawienia standardów funkcjonowania państwa. Fundusze unijne kojarzymy przeważnie z wydatkami na infrastrukturę, ale tu nie chodzi tylko o pieniądze – ich wydawanie jest powiązane z innymi sposobami zarządzania projektami, mamy standardy środowiskowe i zamówień publicznych. Tak, z jednej strony część tych wymogów jest kosztowna, ale z drugiej – poprawiają one jakość życia. Poza tym kwestie bezpieczeństwa prawnego, swobody handlu oraz łatwości przepływu towarów, osób i kapitału, stabilność instytucjonalna – bez UE to wszystko byłoby na niższym poziomie. Albo przynajmniej byłyby postrzegane jako gorsze czy mniej stabilne, co również negatywnie przekładałoby się na rozwój. Pewnie należałoby wspomnieć jeszcze o tych wszystkich drobnych udogodnieniach, które wiążą się z członkostwem we Wspólnocie, a o których na co dzień już nie pamiętamy – to m.in. roaming bez dodatkowych opłat, bezwizowy ruch, przelewy europejskie, dwa lata gwarancji na elektronikę, Erasmus, dostęp do pracy w unijnych instytucjach. To mamy w pakiecie. Więc nawet nie wchodząc w geopolitykę, brak członkostwa byłby dla nas obciążeniem. A wspominam o geopolityce, bo jest dość oczywiste, że wpływ Rosji na Polskę znajdującą się poza Unią byłby większy.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00